Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Nasza Pani Rytmika

      2004-04-09

      Pani Beata Hinc nie jest mieszkanką naszej dzielnicy, ale bywa tu prawie codziennie.
      Pani Beata nie jest mieszkanką naszej dzielnicy, ale bywa tu prawie codziennie. Prowadzi z przedszkolakami i najmłodszymi uczniami z naszej szkoły (klasy 0-III) zajęcia rytmiczne. Dojeżdża do Osowy z Żukowa, gdzie mieszka razem z mężem-też muzykiem i dwójką dzieci: 9-letnią Agatką i 6-letnim Szymonem.

      Naukę w Szkole Muzycznej I st. rozpoczęła w wieku 11 lat. A w 1996 roku ukończyła gdańską Akademię Muzyczną.
      Jeszcze w czasie studiów zaczęła pracować jako nauczycielka w Szkole Muzycznej na Oruni. Jednak prawdziwą satysfakcję dała Pani Beacie praca z małymi dziećmi-w przedszkolu i początkowych klasach szkolnych.

      MAŁGORZATA BIERNAT: Skąd wziął się pomysł na taką formę pracy- "wędrówkę" po przedszkolach?

      BEATA HINC: W żadnym przedszkolu nie mogłam otrzymać pełnego zatrudnienia, gdyż moje zajęcia obejmują zbyt mało godzin. Natomiast w kilku placówkach było zapotrzebowanie na zajęcia rytmiki.
      Założyłam więc własną firmę i prowadzę zajęcia w różnych przedszkolach.
      W Osowie początkowo pracowałam tylko w przedszkolu i w "zerówce" szkolnej. Jednak poproszono mnie o "przedłużenie" nauczania na klasy I-III. I tak z inicjatywy rodziców i dzięki przychylności szkoły spotykam się z dziećmi przez 4 lata, a nawet dłużej...

      MB: Przyznam, że zaskoczyła mnie forma pracy z dziećmi. Do tej pory spotykałam rytmiczki, które grając na pianinie, uczyły jedynie dzieci śpiewania piosenek. Czasami przedszkolaki wyklaskiwały rytm...

      BH: Ja oczywiście też uczę dzieci śpiewać, ale nie chcę, aby moje zajęcia były monotonne. Dlatego stosuję różne formy pracy, np. taniec.

      Chciałabym także zachęcić dzieci do obcowania z muzyką, każdym jej rodzajem, nawet poważną. W swojej pracy stosuję koncepcję Batii Strauss. Jest to metoda zapoznania uczniów z muzyką klasyczną, jazzową, folklorem różnych regionów. Dzieci nie są tutaj tylko biernymi odbiorcami, ale "współtwórcami" utworu. Słuchając muzyki, akompaniują jej na instrumentach perkusyjnych.

      MB: Wymaga to od wykonawców ogromnego skupienia uwagi, gdyż każdy instrument gra inaczej i w innym momencie włącza się "do akcji", ale muszę przyznać, że efekt jest niesamowity. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła melodia z filmu "Grek Zorba" w ten sposób opracowana. Narastanie aż do pełnej kulminacji i wyciszenie... A wszystko stopniowo, z podziałem ról-jak w profesjonalnej orkiestrze!

      BH: Moim marzeniem zawodowym jest stworzenie prawdziwej dziecięcej orkiestry, grającej na instrumentach Orffa (różnego rodzaju ksylofony i metalofony). Jednak oprócz wysiłku organizacyjnego takie przedsięwzięcie wymaga dużych nakładów finansowych. Instrumenty te są niestety drogie.

      MB: Czy jest Pani zadowolona z podjęcia decyzji o samodzielnej pracy?

      BH: Tak. Mam w pracy dużą swobodę, mogę dokonywać wyborów wg własnej oceny. Eliminuję więc muzykę na słabym poziomie, a wybieram to, co dzieci wzbogaci i da im radość. Taka praca daje mi satysfakcję!

      MB: Pani Beato, znamy już Pani marzenie, związane z wykonywanym zawodem. A czego pragnie Pani dla siebie i swoich bliskich?

      BH: Chciałabym wychować moje dzieci na mądrych i kochających ludzi.

      MB: Jakiej muzyki słucha Pani prywatnie?

      BH: Z racji wykształcenia lubię słuchać tzw. muzyki poważnej (najlepiej sprząta mi się przy koncertach waltorniowych Mozarta). Lubię też jazz.

      MB: Ulubiony film.

      BH: Lubię dobre życiowe komedie z „przesłaniem”; takie, żeby się i pośmiać, i pomyśleć.

      MB: A książka? Może jest taka, do której Pani wraca?

      BH: Bardzo lubię czytać, ale raczej nie wracam do już przeczytanych książek. Wyjątkiem jest Biblia.

      MB: Co najbardziej Pani ceni?

      BH: Cenię ludzi, którzy pomimo życiowych problemów (czasem nawet przeżytych tragedii), potrafią zachować pogodę ducha i życzliwość dla innych.

      MB: Czego Pani nie znosi?

      BH: Hałasu. A muszę go „znosić” codziennie…

      MB: Czym jest dla Pani Osowa?

      BH: Osowa jest dla mnie miejscem szczególnym. Gdzie bym nie poszła, wszędzie słyszę: „Dzień dobry!”, albo: „O! Pani Rytmika!” I to jest fantastyczne, ponieważ prawie zawsze towarzyszy tym pozdrowieniom uśmiech dziecka.

      MB: A Pani zawsze ten uśmiech odwzajemnia i wnosi do naszej dzielnicy ogromną dawkę pogody ducha. Dziękuję Pani za rozmowę.

      Aktywne muzyki słuchanie

      Batia Strauss była nauczycielką (profesorem) muzyki w Akademii Levinskich w Tel-Awiwie, w Izraelu, jednej z czołowych szkół muzycznych tego kraju.

      Stworzyła koncepcję nauczania podstawowego muzyki dla dzieci w wieku 2-10 lat, polegającą na traktowaniu grupy (klasy) dzieci jako zespołu pieśni i tańca.

      Podstawowym rodzajem zajęć w zespole jest aktywne słuchanie muzyki, przede wszystkim muzyki klasycznej. Korzysta się bardzo często z utworów Mozarta, Czajkowskiego, Faure'a, Albinoniego.

      Co oznacza "aktywne"? A to, że dzieci, słuchając muzyki, grają jednocześnie na instrumentach (ksylofony, metalofony, cymbałki, flety i inne proste instrumenty muzyczne), odgrywają scenki pantomimiczne, śpiewają i tańczą. Tworzą tym samym spektakl, częściowo improwizowany, częściowo reżyserowany przez prowadzącego zajęcia pedagoga. Ten ostatni czuwa też nad tym, by wszyscy członkowie zespołu byli zaangażowani w tworzenie widowiska. Aktywne słuchanie pozwala dzieciom uczestniczyć w zawartym w muzyce przekazie emocjonalnym.

      Równolegle do Batii Strauss koncepcję aktywnego słuchania muzyki rozwijał w Niemczech wybitny muzyk, kompozytor i pedagog, Carl Orff. Skonstruował całą serię instrumentów muzycznych dla dzieci, takich jak ksylofon, metalofon i inne, przystosowanych do muzyki i zabawy. Ich pierwowzorem była marimba, afrykański instrument perkusyjny. Składał się on z drewnianych płytek i umieszczonych pod nimi rezonatorów z rurek bambusowych. Nazwa marimba pochodzi z grupy językowej Bantu, gdzie "ma - rimba" oznacza szereg płaskich klocków.

      Na marimbie gra się specjalnymi pałkami składającymi się z twardego rdzenia owiniętego filcem, wełną lub muliną.

      Pałek używa się też do gry na ksylo- i metalofonie, pomimo, że nie są one podobne do instrumentów perkusyjnych, lecz do pianina. Ksylon po grecku znaczy drewno, a fon to oczywiście dźwięk, tak jak telefon, gramofon i tak dalej. Nazwę tego instrumentu przetłumaczyć więc można jako dźwięk wydobywający się z drewna. Jest to dźwięk głęboki i ciepły. Analogicznie, metalofon, nazywany też wibrafonem, to dźwięk wydobywający się z metalu, twardy i wibrujący. Uderzając pałkami na górze wydobywa się bas, a znajdujące się pod spodem rurki rezonansowe zamieniają go na całą gamę dźwięków.

      Bardzo dobrym instrumentem do odtwarzania muzyki klasycznej, np. Chopina lub Bacha, są też cymbały.

      Pedagodzy korzystający z metod Batii Strauss i Carla Orffa podkreślają, że nauka muzyki jest najbardziej zaniedbaną sferą nauczania podstawowego. System szkolny produkuje muzycznych analfabetów, podczas gdy muzyka jest ważną i stałą częścią składową życia, tak młodzieży jak i dorosłych.

      Trudno nie przyznać im racji.

      Tomasz A.Klarecki

      zdjęcia: Kamil Cichy, obróbka cyfrowa : ww

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 6224

      Polecamy

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku